Czego nauczyły mnie moje psy?

 Dawno nie pisałam, bo sezon wakacyjny w pełni i masa pracy. Naszła mnie jednak myśl na temat tego czego nauczyły i wciąż uczą mnie moje psy. Mogłoby wydawać się, że powinno być na odwrót - to opiekun uczy, ale im dłużej pracuję z psami tym dokładniej widzę, że dzięki zrozumieniu wzajemnych relacji uczymy się od siebie nawzajem każdego dnia.

Czego nauczył mnie Dragon?

Właściwie Dragon jest moim pierwszym psem, w którego "wyprostowanie" musiałam włożyć sporo pracy i zdobyć dużo wiedzy. 

Poznałam co to pies, który był bity i nie dostawał wystarczająco dużo jedzenia. Którego traumy zostają na całe życie.

Nauczył mnie przede wszystkim tego, że ofiarowana miłość wraca ze zwielokrotnioną mocą. Z trudnego do okiełznania młodego, psa, który nie miał lekkiego dzieciństwa i z początku okazywał agresję lękową w naszym kierunku udało się przekształcić go w kochanego Misia-Pysia, który najchętniej leżałby cały czas brzuchem do góry u moich stóp (no oczywiście z przerwami na jedzenie, które jest niewątpliwie największą miłością jego życia).

Dzięki niemu zaczęłam też wykorzystywać spacery w pełni na koncentrację na psie i jego reakcjach - każdemu opiekunowi to zalecam, gdyż obserwując mowę ciała jesteśmy w stanie bardzo dużo przewidzieć i działać w strefie komfortu naszego i psa.

Dowiedziałam się też, że psy przechodzą żałobę - po odejściu swojej przewodniczki Fiesty Dragon właściwie przez rok był apatyczny, nic go nie cieszyło.



Czego nauczył mnie Freki?

Przede wszystkim mnóóssstttwwaaa cierpliwości. Panowania nad własnymi emocjami, które udzielają mu się z prędkością światła.

Konsekwencji, tego, że trzeba być bardziej upartym niż on, pomimo że niektóre rzeczy forsuje od 4 lat niemal codziennie...

Dowiedziałam się dlaczego wilczak nazywany jest "pomyłką kynologiczną".

Poznałam czym jest płochliwość, stadność, jak łatwo można zrobić błąd podczas układania emocjonalnego psa.

Doświadczyłam dzięki niemu namiastki dzikości. Pracy i życia z psem, którego geny sterują jego zachowaniem, które jest wręcz przerysowane, a z drugiej strony bardzo prawdziwe i bliskie natury.

Pokazał mi, jak ważne jest dbanie o wszystkich członków stada i wychowywanie młodych - na przykładzie Diuny.

Freki dostarcza nam na codzień wielu trosk związanych z jego schorzeniem - przetrwałym prawym łukiem aorty. Rozważamy wręcz jego reoperację. Nie możemy patrzeć jak się męczy podczas jedzenia. Bezsilność, gdy widzisz jak pies cierpi jest strasznie przytłaczająca...


A czego mogła mnie nauczyć nasza juniorka?

Diuna jest pierwszym psem jakiego znam, którego można dosłownie schrupać. Bardzo lubi kontakt fizyczny, wtula się całą sobą i przekazuje hektolitry czystej szczenięcej miłości.

Jest to też mój pierwszy pies po polujących rodzicach i poznałam czym jest instynkt myśliwski w innym wydaniu niż Frekiego, który gustuje raczej w padlinie. Diuna za to poluje na wszystko co się rusza - motylki, ptaszki, samochody... Dużo jeszcze pracy nas czeka...

Nauczyłam się robić zabawki, które choć na chwilę zajmowały młode, żądne aktywności i destrukcji ciałko.

Dowiedziałam się jak pracuje się z psem, który ukierunkowuje się na opiekuna, w odróżnieniu od północniaków i pierwotniaków ;)


Z pewnością listę można by wydłużać, ale moim celem było skłonienie Was do refleksji, co takiego zyskaliście dzięki Waszym czworonożnym członkom rodziny.

Komentarze

Popularne posty