Zdrowa aktywność z psem, czyli jaka?
Uczestniczyłam niedawno w prezentacji online dotyczącej aktywności z psami prowadzonej przez dr Amber Batson, niekwestionowanego autorytetu nie tylko w obszarze weterynarii, ale przede wszystkim światowej klasy behawiorystki.
Zacznijmy od podstawowego rozróżnienia aktywności; są nimi: aktywność tlenowa oraz beztlenowa. Nie będę rozpisywała się szczegółowo jakie reakcje zachodzą wewnątrz organizmu podczas danego typu, ważne by wiedzieć, że aktywność tlenowa (aerobowa) to długotrwały wysiłek o niskiej lub średniej intensywności (50-80% tętna maksymalnego) i może trwać bardzo długo.
Przyjmuje się, że gdy tętno przekracza 80% wartości tętna maksymalnego zaczyna się wysiłek beztlenowy (anaerobowy). Aktywność tego typu może trwać jedynie kilka minut ze względu na gromadzenie się w krwiobiegu kwasu mlekowego, którego organizm chce się szybko pozbyć, a dodatkowo pojawiają się mikrourazy mięśni (tzw. "zakwasy").
Dlaczego ma to znaczenie? Chodzi o rozróżnienie w jaki sposób dana aktywność angażuje konkretne grupy mięśniowe. Psy bowiem w odróżnieniu od ludzi mają inną budowę włókien mięśniowych.
Ludzie posiadają dwa rodzaje włókien mięśniowych szybkokurczliwych: tlenowo-glikolityczne (tlenowo-beztlenowe typ 2a) oraz glikolityczne (beztlenowe typ 2b). Psy natomiast prawie nie mają włókien 2b, ale mają typ zwany 2x. Oznacza to, że anatomicznie psy stworzone są do wysiłku tlenowego, a nie beztlenowego.
Zwróćmy teraz uwagę na to jaki rodzaj aktywności proponuje się psom:
- pogoń za piłeczką/ patykiem
- agility - bieg z pokonywaniem przeszkód
- krótkie, bardzo intensywne treningi jazdy na rowerze czy biegania - sprinty
czyli wszystko to, co nie jest dla nich naturalne. Pisząc "naturalne" mam na myśli nie tylko kwestię anatomii, o której napisałam powyżej, ale również wyniki badań obserwacji psów dziko żyjących. Okazuje się bowiem, że psy które zdane są na siebie polują w ostateczności (czyli przechodzą w aktywność beztlenową), a na co dzień zdobywają pożywienie szukając go - węsząc (głównie są to resztki ludzkich posiłków, czy też padlina). Bawią się, owszem, ale nie są to "dzikie pogonie" jakie reprezentują nasze psy, które po 7h siedzenia w zamknięciu wypuszczamy na wybieg. No właśnie. Tu część osób może zwrócić uwagę, że przecież "jak przychodzę z pracy to mój pies szaleje, jak widzi, że będzie biegał przy rowerze", "szaleńczo rzuca się za piłeczką" itd. Owszem, ale to szaleństwo wcale nie jest dla niego zdrowe. Jest to tzw. "efekt odbicia" - reprezentowanie w sposób skrajny zachowania, po skrajnym jego ograniczeniu przez wcześniejszy okres. Czyli - pies jest zamknięty, czy to w mieszkaniu, czy w kenelu przez kilka godzin, więc jak z niego wychodzi chce "nadrobić" brak aktywności. Co więcej, po chwili tak dużej aktywności zapewne znów zostanie ona ograniczona.
Dlaczego jest to niewskazane dla psa?
Problemów jest kilka - kwestia rzucania piłeczki to temat na osobny wpis, niewiele bowiem osób potrafi w sposób zdrowy się bawić w rzucanie z psem; pogoń uzależnia, powoduje duże obciążenie stawów podczas ostrych zrywów, czy skoków łącznie z dysplazjami. Ale przede wszystkim wysiłek, który nie jest anatomiczny, fizjologiczny - w tym przypadku beztlenowy - powoduje olbrzymi stres dla organizmu psa ze względu na podwyższenie temperatury ciała. Pamiętajmy, że pies chłodzi się jedynie dysząc i troszkę przez opuszki. To nic w porównaniu z poceniem się przez skórę i gruczoły potowe, które posiada człowiek. [Tu ważna uwaga - wrzucanie psa do zimnej wody po treningu - to dosłownie zabójstwo. Można trwale uszkodzić układ krążenia, a nawet doprowadzić do zawału serca i zgonu psa. Jeżeli pies sam z siebie chce się schłodzić - proszę bardzo, ale nigdy nie róbmy tego na siłę!]
Stres, zarówno psychiczny, jak i fizyczny obciąża organizm oraz wewnętrzną równowagę czyli homeostazę. Ma również odbicie w procesach hormonalnych m.in. wydzielanie się kortyzolu (który potrzebuje od kilku do kilkunastu godzin by powrócić do początkowego poziomu, który i tak nie wiadomo czy nie był już podwyższony). Załóżmy, że rytm dnia wygląda następująco: krótki spacer, jedzenie, pozostanie samemu, które może powodować wysycenie kortyzolu, powrót opiekuna - wyjście do parku i rzucanie piłeczki - dodatkowe podniesienie kortyzolu, jedzenie, wieczorem krótki spacer, sen. Poziom kortyzolu (jeżeli nie zostanie znów podniesiony np. skarceniem przez opiekuna) może dopiero wracać do normy nad ranem, a tam znów możliwe jest jego podniesienie). Długotrwałe funkcjonowanie w stresie poza możliwością reprezentowania zachowań agresywnych (wysoki poziom kortyzolu powoduje, że osobnik jest rozdrażniony i może zareagować impulsywnie - u ludzi jest podobnie), wpływa również na obniżenie odporności, płodności, jakości snu czy wzrostu włosów.
Oczywiście fizjologia psów różni się wewnątrzgatunkowo: mają inną budowę i kształt klatki piersiowej, budowę układu oddechowego i rozmiaru serca - przykład: wyżeł vs. mops. Fizjologia sprzyja więc tym lepiej przystosowanym do aktywności, ale wciąż musimy pamiętać jaka ta aktywność powinna być.
No właśnie - jaka aktywność w takim razie jest zdrowa dla psa?
Przede wszystkim dostosowana do jego budowy, wieku i wytrenowania. Po drugie, nie powinna być krótka i intensywna, tylko dłuższa i o umiarkowanej intensywności. Warto wprowadzać do treningu psa nie tylko elementy, które mają za zadanie zmęczyć go fizycznie, ale takie, które rozwiną go i zmęczą psychicznie - ćwiczenia propriocepcji, czyli czucia głębokiego - chodzenie po różnych powierzchniach, pokonywanie przeszkód, ćwiczenia węchowe - poszukiwanie poukrywanych smakołyków, ale przede wszystkim umożliwienie zachowań społecznych, czyli zabawa z innymi psami. Tzw. "free running" - kluczowy w treningu maszerów pozwala na dostosowywanie tempa do chęci i możliwości psa - tu pobiegnę, tam poniucham - czyli reprezentowania repertuaru jego naturalnych zachowań.
Co w takim razie z psami sportowymi? Myślę, że każdy z Was inaczej popatrzy na podekscytowane przed startem psy zaprzęgowe, które tylko w nielicznych sytuacjach mają zapewniony ruch poza treningami i siedzeniem w kojcach. Zastanówmy się czy zaśliniony i dyszący ciężko pies jest szczęśliwy i zdrowy czy może warto spróbować "pójść w tlen" i zmienić intensywność z krótkich i szybkich treningów na dłuższe i spokojniejsze? Wiem, że profesjonaliści są w stałym kontakcie z weterynarzami i trenują psy od małego zwracając szczególną uwagę na ich zdrowy rozwój, dlatego nie będę wchodzić w ich kompetencje.
Liczę natomiast, że z czasem gdy wyniki badań i publikacji przebrną się przez "branżową ścianę", a co za tym idzie zwiększy się świadomość opiekunów psów, zaczniemy modyfikować nasze przyzwyczajenia związane ze spędzaniem z nimi czasu. Zmienimy powiedzenie "zmęczony pies, to szczęśliwy pies" na "zaspokojony pies, to szczęśliwy pies" i będziemy starali się faktycznie zaspokajać jego naturalne potrzeby, do których sprinty nigdy nie należały.
Komentarze
Prześlij komentarz