Kenel-klatka

Kilka słów o tym czym jest kenel-klatka, trening klatkowy i po co w ogóle wsadzać do niej psa.

Pierwsze skojarzenie dot. klatki jest zapewne negatywne, kojarzy się z fermami drobiu, ściskiem i przede wszystkim niewolą. Sama takie skojarzenia miałam do czasu jak zaczęłam rozumieć potrzeby psów i rozwijać swoją wiedzę w tym zakresie. Z czasem dowiedziałam się, że każdy pies potrzebuje swojego miejsca, zacisza, w którym w każdej chwili może się schować i nikt, ani nic mu nie będzie przeszkadzało. Często taką formę spełnia buda/ legowisko bądź właśnie kenel. U psów sportowych podobną funkcję mają kojce, które dodatkowo mają zapobiegać nadmiernemu wydatkowaniu energii psów na wybiegach.

Zanim zaczniemy rozważać trening klatkowy przede wszystkim musimy zadać sobie pytanie do czego klatka ma nam służyć – czy do transportu, czy do wyciszania psa, czy do zostawiania go w domu podczas naszej nieobecności, by zmniejszyć problem lęku separacyjnego...? Zastosowań może być wiele. Przy wyborze ważne by dostosować jej rozmiar do wielkości psa – aby mógł w niej wygodnie leżeć, obrócić się i stać, ale z kolei żeby nie była na niego za duża (bo nie będzie spełniała funkcji budy), a także do jego temperamentu – my wiedzieliśmy, że wszelkiego rodzaju tworzywa od razu odpadają, bo nie wytrzymają dłużej niż godziny zębów (wówczas jeszcze wszystko gryzącego) wilczaka.


Skąd w ogóle pomysł/ potrzeba klaki w moim przypadku? Moje psy, od czasu jak mieszkam w górach mieszkają na zewnątrz. Mają swoje miejsce (kiedyś były to posłania, ale zostały zeżarte przez Frekiego), a na noc zamykane są w kojcu, przede wszystkim z tego względu, że mieszkamy tuż przy lesie, który obfituje w zwierzynę, a moje psy nie mają problemu z przeskoczeniem ogrodzenia. Gdyby raz poszły w nocy za np. sarną, to powtarzałoby to się już regularnie z różnym, często krwawym, skutkiem. Wszystko działało prawidłowo, aż przyszedł czas wyjazdu z psami do pensjonatu. I pojawiły się pytania - jak Freki (wówczas 1,5 roczny), który nigdy nie mieszkał w domu, będzie się zachowywał? Czy nie zje mebli? Czy nie zasika wykładzin? Czy nie będzie nam pakował się do łóżka? Wówczas pojawił się pomysł klatki. Udało się znaleźć w rozsądnej cenie metalową, składaną w rozmiarze XL, w sam raz na wilczaka. Dokupiliśmy na wszelki wypadek dodatkowe małe karabinki, które miały docelowo wzmocnić wyjście, ale w ostateczności nigdy się nie przydały. Ale po kolei.


Mam klatkę i co teraz? Psa, tak jak z każdą nowością, należy z klatką stopniowo zaznajamiać. Nie ważne w jakim celu będziemy jej używać musimy mieć pewność, że pies wchodzi do niej z własnej, nieprzymuszonej woli i że czuje się w niej komfortowo. Jak to zrobić? Ja zaczęłam od postawienia klatki na tarasie, tak abym ją widziała i otworzyłam ją. Kolejnym krokiem było wrzucanie co jakiś czas smaczków do środka, tak aby zachęcić psa do wejścia do niej. Następnie (wciąż przy otwartych drzwiczkach!) zaczęłam karmić psa wewnątrz . Chodzi o wytworzenie skojarzenia, że bycie w kenelu jest fajne, bo dostaję tam jedzenie.



Etap drugi - karmienie wewnątrz przy otwartych drzwiach

Kolejnym etapem, gdy pies miał już skojarzenie, że w środku jest ok. Zaczynałam zamykać go na czas jedzenia. Jak tylko kończył, otwierałam drzwiczki. Z czasem moment wypuszczania zaczęłam wydłużać, tak aby dojść do etapu, w którym pies po zjedzeniu nie wyczekiwał wyjścia, tylko zaczął się wewnątrz odprężać – leżeć.


Etap trzeci – wydłużanie czasu pozostawania wewnątrz. 
Po pewnym czasie okazało się, że Freki czuje się wewnątrz na tyle komfortowo, że zaczął po jedzeniu zasypiać.


Etap czwarty - pełna relaksacja

Ten etap można uznać za sukces. Warto jednak, szczególnie na początku, monitorować zachowanie psa, czy nie sygnalizuje, że chce wyjść np. uderzając łapą o klatkę czy piszcząc – należy wówczas psa wyciszyć, kazać mu np. usiąść, nagrodzić i dopiero ją otworzyć, tak aby nie wytworzyć schematu - uderzam łapą/ piszczę/ szczekam - wypuszczają mnie. [Pracę nad wydłużaniem pozostawania można wydłużać również podając żwacze, kości prasowane czy zamrożone jedzenie w zabawce typu kong.]

To tak w skrócie. A dodatkowo przyznam, że:
- klatka sprawdziła się podczas pobytu w pensjonacie, choć Freki był w niej zamykany tylko na czas jedzenia i spania, 

- przydała się jak Freki był po kastracji, co prawda w pierwszych dwóch dobach po zabiegu bo później już odżył ;)



Po kastracji


- super sprawdza się, żeby psa wyciszyć gdy jest za bardzo pobudzony zabawą.


Ale co najważniejsze, świetnie sprawdza się jako azyl podczas jedzenia. Frek bowiem urodził się z przetrwałym łukiem aorty i (w skrócie) jak zje zbyt szybko - wymiotuje. Kenel umożliwił mu spokojne jedzenie (Dragon już nie czeka, aż coś mu skapnie). Umożliwia jedzenie “na raty” – trochę zjem, trochę podrzemię i znowu zjem. Tak że, w naszym przypadku klatka sprawdziła się super i każdemu ją polecam. Warunkiem jest jednak stopniowe jej wprowadzanie!

Na koniec dodam jeszcze z kwestii praktycznych, że warto dać psiakowi do środka kocyk/ legowisko, które już nim pachnie, tak żeby jeszcze bardziej kojarzył je ze swoim miejscem i aby zniwelować metaliczne odgłosy, które metalowa wersja wydaje. W przypadku północniaków dobrze spisują się bawełniane narzuty z Ikei – w odróżnieniu od koców polarowych nie “łapią” w ogóle kłaków ;)

Zachęcam do dyskusji, zadawania pytań – chętnie podpowiem :)

Komentarze

Popularne posty